Christiansø
Trafiliśmy na piękny zakątek Bałtyku, ale Internetu to tu ze świeczką szukać 🙂 Oczywiście jest, ale nie taki do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni. Z tego też powodu zdjęcia prześlemy trochę później, jak podłączymy się do lepszego łącza.
Sama wyspa Christiansø jest bardzo sympatyczna, spokojna i mała. A nawet bardzo mała. Jest to największa z wysp archipelagu Ertholmene, która ma zaledwie 600 m długości o 400 szerokości.
Karczmarz z Christiansø na używanych w jego lokalu serwetkach wydrukował odpowiedzi na wszystkie pytania, które bezustannie i do znudzenia stawiają przybywający tutaj turyści:
- Na wyspie żyje 115 osób w 50 gospodarstwach.
- Nie, nie można tu wynająć żadnego domu.
- Tak, mamy szkołę, w której 4 nauczycieli uczy 18 dzieci.
- Nie, nie mamy własnego pastora, ale co drugą niedzielę przybywa do nas duchowny z Bornholmu i odprawia mszę.
- Tak, mamy lekarza, który przyjmuje codziennie przed południem przez godzinę.
- Jako karetka pływa kuter „Elephant”, należący do rządu duńskiego, zaś gdy trzeba przybywa do nas szpitalny śmigłowiec z Kopenhagi.
- Tak, możemy hodować drób, ptaki i króliki, ale żadnych psów i kotów, by nie zanieczyścić wody pitnej.
- Tak, mamy telewizję, ale anteny są ukryte pod dachami ze względu na ochronę środowiska.
- Co robimy zimą? – To samo co ludzie na kontynencie: czytamy książki z własnej biblioteki, mamy chór i przede wszystkim aż 115 przyjaciół i znajomych do odwiedzenia. Nie jesteśmy więc samotni.
- Problem jest tylko w tym, że nasza młodzież w wieku 13 lat musi opuścić wyspę i kontynuować naukę mieszkając w innej części Danii w internacie.
Pozdrowienia od całej załogi