Ushuaia
“Jechaliśmy, jechaliśmy i dojechaliśmy” – jakby to powiedział Kiwaczek z pewnej bajeczki.
Jesteśmy na końcu świata w Ushuaia leżącej na Ziemi Ognistej w południowej Argentynie. Nazwa „Ushuaia” pochodzi z języka Indian Yamana, co oznacza mniej więcej „zatoka u krańca”. Ushuaia uznana jest za najdalej wysunięte na południe miasto świata. Choć istnieją dwie mniejsze osady chilijskie, które zgodnie kwestionują ten tytuł, to nie mają one jednak statusu miast. Dlatego to jest ten koniec świata. Średnia roczna temperatura wynosi tu 6 stopni, więc nawet my, Polacy, nie mamy prawa narzekać na naszą pogodę. Styczeń jest podobno najcieplejszym miesiącem. My pojawiamy się tu w lutym, no i pogoda nas nie rozpieszcza. Trochę słońca, deszczu, wiatru czyli wszystkiego po trochu. A temperatura ? Tak około 8 stopni.
Wybraliśmy się z kolegą na wycieczkę po Parku Tierra Del Fuego. Myśleliśmy, że po 18-stu godzinach podróży będzie to miły akcent i możliwość “naładowania akumulatorów” przed rejsem. Nic bardziej mylnego. Przejażdżka kolejką okazała się bardzo droga a widoki takie sobie. Chociaż sama Ziemia Ognista jest bardzo urokliwa, to akurat park nas nie zachwycił, pomijając jego obsługę … co widać na zdjęciu.
Jutro będziemy już na jachcie. Trzeba przyznać, że bardzo za tą chwilą tęsknimy. Nie wiem jeszcze kiedy wypływamy, ale dam znać jak tylko będę miał możliwość. Pozdrowionka z końca świata !